środa, 24 kwietnia 2013

DR! Ósmy koncert!

Złe bądź dobra info... Od tego momentu rozdziały będą rczej pojawiały się w takiej długości :D A... I dopisuje właśnie rozdziały na pozostałe blogi, więc nie mam pojęcia, kiedy pojawi się nowy tutaj!

-------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------



   Ja pierdole! Wiedziałam, że tak będzie! Zbyszek kiedy powiedziałam "Dlaczego wszyscy tylko mnie obwiniacie" od razu się domyślił kto jest powodem pół roku w ośrodku. Może nie robił mu jakiejś krzywdy, bo nie za bardzo miał możliwości, ale doszło między nimi do dyskusji pod siatką, która nie skończyła się na szczęście źle, nawet ukaraniem się nie skończyła. Resovia wygrała gładko, bo zdobyła trzy punkty. Zbyszek wyciągnął mnie na parkiet, ale ja wcale nie miałam ochoty z nimi świętować, dlatego uciekłam szybko do korytarzy, którymi właściwie chodzili tylko zawodnicy.
-Siemka! -podbiegł do mnie Bąkiewicz.
-Hej! -odparłam z bladym uśmiechem.
-Dawno się nie widzieliśmy! Co u ciebie słychać? Kłosu nic nie mówi o was, ale o tym jaka jesteś wspaniała to ciągle nawija! -co?
-Aha. Spytaj się jego. Skoro twój przyjaciel to przecież ci powie, wystarczy spytać. -posłałam jemu ciepły uśmiech.
-Dobra, dobra! Ja lecę!
   Stałam tam oparta o ścianę próbując uformować oddech. Fala bólu przeszła przez całe ciało powodując, że zsunęłam się na ziemie. Podciągnęłam brodę pod kolana i oplotłam je rękami. Do moich oczu po pół roku znowu napłynęły łzy. Jak mogłam jemu nie powiedzieć?
-Marta co się dzieję? -kucnął przy mnie Zbyszek. Nie odpowiedziałam. -Wszystko okay?
   Pokiwałam głową. Powiedział, że musi iść do szatni, a potem zabieramy się do domu. Kolejny raz tylko przytakiwałam, ale cała jego drużyna cieszyła się z wygranej, co za tym idzie nie za bardzo zwrócił na mnie uwagi.
-Jak mogłam być tak głupia? -spytałam siebie ukrywając twarz w dłoniach.
   Słyszałam jak ktoś obok mnie siada i byłam pewna, że to Karol. Tylko dlatego jeszcze nie chciałam podnieść do góry głowy. Poczułam rękę na swoim ramieniu.
-Ciężki dzień? -uwielbiam jego głos. Nie chcę nic mówić, nie chcę patrzeć, za bardzo kocham. -Będzie lepiej.
-Nie będzie.
-Marta, ja nawet nie wiem co powiedzieć. Kocham cię, wiesz?
-Nie mów tak. Nie chcę ci niszczyć życia.
   Wstałam i odeszłam. Po chwili zawróciłam. Przecież nie zrobiłam jednej ważnej rzeczy. Siatkarz wpatrywał się we mnie ze smutkiem w oczach.
-Przepraszam, że o niczym tobie nie powiedziałam. Przepraszam.
-Marta...
-Nie, Karol... Nie chcę znowu mieszać w twoim idealnie poukładanym życiu. Chcę tylko żebyś wiedział, że nie chciałam ukrywać przed tobą prawdy... -wzdycham. -Dlatego powinnambyła ci powiedzieć. -pochylam się nad nim i gładzę policzek ledwo powstrzymując się przed pocałowaniem jego warg. -Żegnaj.
   Odchodzę, a do moich oczu napływają tak bardzo znienawidzone łzy. Zakrywam usta powstrzymując się przed głośnym wciąganiem powietrza do płuc. Od płaczu boli mnie głowa. Opieram się o ścianę na zewnątrz hali. Ludzie przechodzący obok udają, że mnie nie widzą. Siatkarze Resovi też mnie omijają w obawie, że jestem jakąś napaloną fanką. Nikt nie rozpoznaje mnie przez panujący półmrok. Po chwili czuję wibrację w kieszeni.
-Mamy wpaść do Winiara na jakąś zagrychę!
-Zbyszek!
-Proszę cię! Moja drużyna wyjeżdża zawsze po meczach i nie mam czasu na ploteczki -mówi słodkim głosem.- z kumplami.
-Tylko dlatego mogę się zgodzić. -powiedzialam obojętnie.
   W mieszkaniu Winiarkich udało mi się wyblagać żonę Michała o to, by poleciła mi jakiś kąt gdzie mogę odpocząć. Jestem jej niezmiernie wdzięczna za to, że pozwoliła mi się położyć w gościnnym, do którego sama mnie również zaprowadziła. Siatkarzy kilku (nie, nie było ich tam wszystkich) marudziło, że mam z nimi zostać (poza Kłosem), ale skutecznie przekonałam ich do tego, że jak będę zmeczona to i tak nie będzie można ze mną wdać się w jakąkolwiek rozmowę. Położyłam się na łóżku i szybko przeniosłam do krainy panowania Morfeusza.
   Przebudziła mnie tylko wymiana zdań między Bartmanem i Kłosem, jednak nie dosłyszałam o czym rozmawiali. Być może dlatego, że powieki przegrały ze zmęczeniem.
-Hej, mała! Jedziemy. -budzi mnie Zbych.
-Spadaj!
-Nie no! Z kim ja żyje! Kłosu! Weź ją obudź.
-Co?! Nie! -wstałam jak poparzona. -Nie zawracajcie sobie mną głowy!
   Do pokoju po chwili wpada środkowy, a Zbyszek wybucha niepohamowanym śmiechem i wychodzi machając na nas ręką. Przecieram zmęczone oczy i wychodzę z pokoju nawet nie spoglądając na Karola.

2 komentarze:

  1. widać, że się kochają a sami stwarzają sobie problemy:/ cholera mogła pocałować Karola:) swoją drogą mógłby powalczyć troszeczkę;)

    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetnyyyy :D Nie mogę się doczekać kolejnego o którym możesz mnie poinformować :D :8
    Tymczasem zapraszam do siebie na nowy :)) Mam nadzieję że pozostawisz po sobie jakiś znak :))) http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/ http://4volleyball44.blogspot.com/ Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń