Jak tam?
Dobra... Rozluźnię już tę jakże gęstą atmosferę...
Za chwilę kończy się moja 'przygoda' z ---> Nie jesteś jedyny,
Potem kolejno ukażą się rozdziały na ---> And I'll shiver like I used to, just for You,
który już napisany...
A tutaj?
DayRacked jest w pewnym sensie poronionym projektem... Nawet nie wiem jak to inaczej określić.
Jest jedynym opowiadaniem, z którym jakoś się nie utożsamiam. Nie mogę tego tak zostawić, ale biorąc pod uwagę to, jak bardzo ciężko mi słowo jakiekolwiek teraz napisać przeczekam jakiś czas i zastanowię się jak zakończyć. Bo tak! Muszę zakończyć tylko po to, by zrealizować coś, co od dawna siedzi w mojej głowie i w Wordzie :D
Szczerze mówiąc tamto opowiadanie piszę już mega długo, ale w obawie, że nie jestem w stanie jego zakończyć też trochę odczekam zanim je opublikuję...
Tymczasem zapraszam na bloga mojej koleżanki, Dominiki ---> Wiedźma - magia, cierpienie, satkówka
Trzymajcie się ciepło!
Mumbel Dumbel :*
P.S. Proszę Was o komentarze... To może mnie jeszcze zmusić do jakiegokolwiek pisania, bo na razie "leżę i kwiczę" ;)
sobota, 11 maja 2013
niedziela, 5 maja 2013
DR! Dziesiąty koncert!
-Albo nie. -mówię spokojnie.
Odwracam się na drugi bok i spoglądam otępiale w ścianę. Po chwili łóżko obok mnie ugina się. Czuję dłoń siatkarza na moim biodrze. Delikatnie przyciąga mnie bliżej siebie.
-Jesteś niemożliwa. -śmieje się cicho.
-Kłosuu! -bełkocze. -Spadaj do swojej dziewczyny!
-Nie.
-Nie? -unoszę brew do góry.
-A czy ona tu jest? -szepce mi do ucha.
-Aaaa! -kiwam głową. -I to cię upoważnia do zabawy z inną? -podnoszę lekko głos. -Spadaj! -wypycham go z łóżka prostując nogi.
-Nie. -kolejny raz jest bardzo stanowczy.
Wzruszam ramionami przewracając się z boku na bok i tak cały czas - z boku na bok. W końcu Kłos nie wytrzymuje i łapie mnie w ramiona.
-Ty się zawsze tak wiercisz?
-Noo! Jak ci niewygodnie to żegnam.
-Martuś, chodź bliżej!
-Weź idź mi z oczu zejdź!!
Niewzruszony przyciąga mnie jeszcze bliżej i czule całuje po karku. Nie zwracam na to uwagi. Troszkę powiększam jednak dystans pomiędzy nami, na co on znowu go zmniejsza.
-Daj mi chociaż spać! -czuje jak podwija moją koszulkę koszulkę do góry. -Co robisz? -pytam lekko przerażona.
-Oh Marta! Chcę się z tobą kochać -przysunął się jeszcze bliżej nie pozostawiając między nami żadnej odległości -Tu i teraz!
Mój oddech przyspiesza. Czuję, jak ślina galopuje po mojej jamie ustnej. Na całym ciele mam gęsiom skórkę - raczej nie z zimne. Zapewne oblewam się rumieńcem. Nie wiem, czego tak na prawdę chcę. Nie wiem, czego on chce. Może oboje tak bardzo potrzebujemy siebie...
-A ja nie! -pozostaje niewzruszona kiedy całuje mnie po szyi. -Weźź odejdź.
-Martuśśś. Ale kiedy mi tak ciebie brakuje, że się opanować nie mogę!
-Z zajętymi nie sypiam! -mówię spokojnie.
-Uh! Tuśka! To tak tobie na złość było!
-I co? -unoszę ku górze brwi. -Myślisz, że coś dało? Szczęścia życzę!
-Marta!
-Jesteś beznadziejny... -mówię cicho.. -Nie! Stop! Ja jestem beznadziejna, ale to nie ma sensu!
Fuknęłam i wstałam z łóżka. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym pijana ja nie wywinęła orła. W trybie natychmiastowym znalazł się przy mnie siatkarz i tak sobie mnie wziął na ręce i rzucił na łóżko...
Budzi mnie irytujący dźwięk domofonu dobiegający z przedpokoju. Unoszę się. Pościel, którą jestem przykryta zsuwa się ze mnie. Mam na sobie tylko duży męski top należący do Bartmana. Przywołuje w myślach zdarzenia minionej nocy. Już wiem, co mogło się stać. Siadam na brzegu łóżka wpatrując się w ścianę. Towarzysz jest ciągle po czubek głowy nakryty pierzyną. Myślę co mam jemu powiedzieć... Przeprosić? On też był pijany.
Delikatnie zadzieram kołdrę do góry, tak by obudzić Kłosa. Muszę z nim porozmawiać. Otwieram zmożone zmęczeniem powieki i...
-Michał?! -krzyczę.
-Weź idź mi z oczu zejdź!!
Niewzruszony przyciąga mnie jeszcze bliżej i czule całuje po karku. Nie zwracam na to uwagi. Troszkę powiększam jednak dystans pomiędzy nami, na co on znowu go zmniejsza.
-Daj mi chociaż spać! -czuje jak podwija moją koszulkę koszulkę do góry. -Co robisz? -pytam lekko przerażona.
-Oh Marta! Chcę się z tobą kochać -przysunął się jeszcze bliżej nie pozostawiając między nami żadnej odległości -Tu i teraz!
Mój oddech przyspiesza. Czuję, jak ślina galopuje po mojej jamie ustnej. Na całym ciele mam gęsiom skórkę - raczej nie z zimne. Zapewne oblewam się rumieńcem. Nie wiem, czego tak na prawdę chcę. Nie wiem, czego on chce. Może oboje tak bardzo potrzebujemy siebie...
-A ja nie! -pozostaje niewzruszona kiedy całuje mnie po szyi. -Weźź odejdź.
-Martuśśś. Ale kiedy mi tak ciebie brakuje, że się opanować nie mogę!
-Z zajętymi nie sypiam! -mówię spokojnie.
-Uh! Tuśka! To tak tobie na złość było!
-I co? -unoszę ku górze brwi. -Myślisz, że coś dało? Szczęścia życzę!
-Marta!
-Jesteś beznadziejny... -mówię cicho.. -Nie! Stop! Ja jestem beznadziejna, ale to nie ma sensu!
Fuknęłam i wstałam z łóżka. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym pijana ja nie wywinęła orła. W trybie natychmiastowym znalazł się przy mnie siatkarz i tak sobie mnie wziął na ręce i rzucił na łóżko...
Budzi mnie irytujący dźwięk domofonu dobiegający z przedpokoju. Unoszę się. Pościel, którą jestem przykryta zsuwa się ze mnie. Mam na sobie tylko duży męski top należący do Bartmana. Przywołuje w myślach zdarzenia minionej nocy. Już wiem, co mogło się stać. Siadam na brzegu łóżka wpatrując się w ścianę. Towarzysz jest ciągle po czubek głowy nakryty pierzyną. Myślę co mam jemu powiedzieć... Przeprosić? On też był pijany.
Delikatnie zadzieram kołdrę do góry, tak by obudzić Kłosa. Muszę z nim porozmawiać. Otwieram zmożone zmęczeniem powieki i...
-Michał?! -krzyczę.
środa, 1 maja 2013
DR! Dziewiąty koncert!
Troszkę zmieniam formę pisania i ogólnie postów więc wszystkie zmiany są wynikiem moich zawirowań :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"And all this time I've been wasting my breath
Just wasting my woes on everyone else"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Ale jesteś pewna? -uważnie przygląda mi się Asia.
-Tak, tak kochana!
Wiesz, trzeba się troszku usamodzielnić.
-Więc tak! Na
święta widzimy się jak rok temu, a potem Sylwek u nas. Czyli po staremu.
-No, czyli widzimy
się za tydzień!
Kończę i po pobycie w Rzeszowie wracam do 'normalnego' życia. Różnica
jest taka, że mój zespół ogłosił kapitulację, ale nie na długo. Od początku
roku mamy grać nowe koncerty jak i zaległe, wakacyjne.
Siedzę w moim mieszkaniu w Jastrzębiu. Czuję teraz samotność. Ona jest w
każdym koncie i staje się moją najlepszą przyjaciółką. Siadam na kartką. Myślę
o tym wszystkim co się zdarzyło. Myślę o tych głupich miesiącach w ciągu
których było pełno wzlotów i upadków. Myślę, że przeżyłam najpiękniejszą rzecz
w moim życiu i że tak łatwo straciłam najwspanialszą osobę...
Wzloty, upadki, pragnienia...
Wszystko traci sens,
kiedy ciebie nie ma.
Otulam się samotnością,
Płaczę nocą,
Tańczę z własnym oddechem.
Moja jedyna ucieczka
stała się zniewoleniem
Nie chcę być niewolnikiem.
Łapię powietrze,
Przetrwam te chwile,
Zatapiając się w smutku.
W brzuchu latają motyle,
Lecz nic się nie zmienia
I nie ma znaczenia moje uczucie.
Po dziewiętnastej w świąteczny wieczór w moich
drzwiach stawia się wielka czwórka. Uśmiechnięci życzymy sobie wiele
szczęśliwych dni, pełnych radości, ciepła...
Zostaję przez każdego wycałowana pod taką śmieszną
gałązką, co ktoś ją jemiołą nazwał. O pierwszej w nocy Zbych zmywa naczynia
wyśmiewając brak zmywarki w moim mieszkaniu.
-Jak tak bardzo nie chcesz tego robić to wypad z kuchni! -krzyczę.
-Nie, nie! Pogadajcie sobie dziewczyny moje kochane! -uśmiecha
się.
Delektujemy się z Asią kubkami gorącej czekolady przy
zapalonej świeczce organizacji charytatywnej. Można by rzec: romantycznie! No
taak! Zgaszone światło, zapalona świeca, unoszący się w powietrzu zapach
cynamonu i para wydobywająca się z kubka z ciemnobrązowym, słodkim napojem.
Asia pochyla się w moją stronę i ledwie słyszalnie zadaje pytanie patrząc w
moje oczy.
-Rozmawiałaś z nim? -doskonale wiem o co jej chodzi. Przytakuję
głową. -Kiedy?
-Po meczu na którym byłam ze Zbyszkiem. -odpowiadam, a mój głos
się załamuje. -Powiedział... No, że mnie kocha! -po policzkach leci strumyk
łez.
-Ciii... Wszystko się ułoży! Ty go kochasz, a on ciebie. Musi być
dobrze!
Budzę się rano i pakuję torbę. Sukienka, czy spodnie?
A może postwić na klasyczną małą czarną, zamiast jakiejś wystrzałowej kiecki?
-Asia! -dzwonię do przyjaciółki. -Nie wiem co mam ubrać!
-Haha! No wiesz, tak seksy! Musisz się pewnemu panu podobać!
-Bardzo śmieszne! -fuknęłam. -Ja się na prawdę pytam!
-A ja ci naprawdę odpowiadam.
-Nikomu się podobać nie chcę! Poza tym pan o którym mówisz chyba
ma kogoś. -spoglądam na wydanie Show i Karola z dziewczyną o czekoladowych
lokach do pasa. -Ładna jest. -mówię smutna.
-Powinnaś z nim o tym porozmawiać. -wzdycha. -Ale nie myśl, że to
dla niego nie wiadomo kto! -prawie krzyczy. -A teraz szykujesz kiecę i lecisz
do nas!
Dokładnie dzień przed końcem roku próbuję poukładć sobie wszystko w mojej głowie. Jestem gotowa na plany! O tak! Chcę dokonać planów!
1. Schudnę pięć kilo i utrzymam nową wagę :)
2. Zacznę dbać o to, co mnie otacza!
3. Docenię wszystko co mam :/ Nawet kiedy będzie źle!
Moje plany? Wow! A się wysiliłam! Ale to są dla mnie ważne rzeczy. Wszystko to, ma dla mnie większe znaczenie.
Każdy plan
To wynik przeszłości.
Bujne życie zostawię za sobą,
Nie chcę żyć marzeniami.
Sylwester. Można by powiedzieć, że powtórka z rozrywki. Nie zważając na
wszelkie zakazy lekarzy biorę alkohol do ust. Gorzki smak brązowawej cieczy
przeszywa moje kubki smakowe na wylot, powoduje odbudowanie się struktury
mojego ciała. Kłos kontroluje mnie wzrokiem. Po którymś z kolei drinku zabiera
mi kieliszek z ręki. Nie za bardzo wiem co z tym zrobić. Mam go gdzieś i łapię
za butelkę, z której wlewam do ust bezbarwny płyn.
Jestem w jego objęciach. Doskonale sobie zdaję z tego sprawę. Wprawdzie
obraz przed moimi oczami jest lekko zamazany, ale nie zmienia to faktu, że
czuję jego dotyk. Zanosi mnie do sypialni i soczystym całusem w czoło żegna się
ze mną.
-Karol...
-podnoszę głowę, kiedy wychodzi z pomieszczenia. -Kochaj się ze mną! Kochaj się
ze mną tu i teraz!
Subskrybuj:
Posty (Atom)